niedziela, 27 września 2015

II Wspólne Przędzenie 27.09.2015 - relacja

Przyznam się że na każde przędzenie, czy to w grupach, czy na jakieś jarmarki jadę totalnie niechętna do całego przedsięwzięcia. Wynika to z tego, że mimo samych okrzyków zachwytu jakie zamieszczam tu, czy na fejsie, panuje u mnie ostra tyrka i kiedy mam zakładać na plecy swoją Symfonie i biec by pokręcić, ramiona opadają mi do ziemi, a z gardła wymyka się wyłącznie żałosny jęk.


Wygląda to jednak tak, tylko na etapie zbierania się do wyjścia. Kiedy jestem na miejscu i wypije pierwsze parę łyków kawy, wszystko ożywa, a ja w końcu mogę posiedzieć i prząść. 
W końcu!
Zlecenia trzymają mnie z daleka od kołowrotka i wrzeciona, a spotkania są pozornym zobowiązaniem na- jak zawsze się okazuje- totalny relaks i reset.

Tym razem prawie wszystkich coś zatrzymało. Pojawiłyśmy się tylko ja, Beata i Małgosia. Pierwsze uczucie zawodu i żalu na brak możliwości spotkania się z tyloma prządkami, zagasiła kameralność.
II Wspólne Przędzenie, totalnie różniło się od pierwszego. Cisza, mały kącik na własność, dwie kawy wypite jeszcze ciepłe, cała szpulka uprzędu i jak się okazuje nie mniej nowości niż ostatnio.

Z tej nowości będzie- musi być- osobny post. Mam nadzieje że zostaniecie zaczarowani tak jak ja.

Poznany nowy materiał i zrewidowane pewne poglądy na navajo, które niemiłosiernie drucę. Ploty, opowiastki, przepiękne ręczne wełenki i utkańce Beaty. Śmiechy, chwile ciszy skupienia. Coś nowego w głowie i nowości w koszyczku. 

Bardzo, bardzo dziękuję za dziś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz