poniedziałek, 7 grudnia 2015

Polecane: Panna Jadzia.

Przedstawiam Wam Pannę Jadzię.


Panna Jadzia jest studentką Politechniki Łódzkiej i jest w trakcie wykonywania swojej pracy licencjackiej.
W ostatnich miesiącach mam niewiarygodne szczęście w natrafianiu na ludzi kreatywnych, pełnych energii, pomysłów, zacięcia w pracy, chęci by działać. Ich entuzjazm udziela się, a dziecięcy zachwyt w podchodzeniu do świata, stawia wszystko do góry nogami. Ich realizacje rękodzielnicze, ich myśli, napędzają u mnie kolejne pomysły, są mi niegasnącą inspiracją.
Panna Jadzia tym bardziej mnie fascynuje, że ma styczność z tkactwem przemysłowym. Materiały z jakimi obcuje, skala przedsięwzięć w jakich może uczestniczyć. Wszystko jeszcze w ten pełen nowego poznania, poukładany programem, sposób akademicki. Czysto, ze zrozumieniem, przykładnie.
Lubie przykładność Panny Jadzi. Mimo, że są to formy użytkowe i od samego projektu nadawany jest im jakiś cel, jest w tym tyle samodzielnego artyzmu, że przedmioty te nie muszą i czasem nawet nie chcą mieć funkcji. Pragną istnieć indywidualnie.

Co było zapalnikiem spotkania?
Kołowrotek. Bo Panna Jadzia jest kolejną w znajomych prządką. 
A co jest najlepsze w spotkaniu dwóch prządek? Wymienianie się czesankami. 
Mnie Panna Jadzia (prócz niebiańskich wręcz pierników) poczęstowała poliestrem! Materiał rwie się i jest raczej na próby z wrzecionem, ale zdecydowanie go lubię i chętnie bym z nim poeksperymentowała w barwieniu i robótkach.


Pannę Jadzię możecie podglądać na jej instagramie:
https://www.instagram.com/jadzialenart/
Polecam.

piątek, 4 grudnia 2015

Przędza z psiej sierści.

Z inicjatywy właścicielki mixa samoyeda z hasky, doszło do spotkania i przędzenia sierści tego melancholijnego zwierzaka. Lupi jest kremowy, z rudymi przejściami. Regularnie wyczesywany daje sporo materiału na próby przędzalnicze.

Wyczesana podwójnie na drum carterze sierść psa.

Przędzenie i wyroby dzianinowe z psiej sierści maja ogromną popularność w Anglii. W Polsce zaczyna być o tym coraz głośniej i coraz częściej spotykam się z realizacjami tego typu. Nie jest to żadne novum, choć dziś w wielu budzi kontrowersje.


singiel
 dubel

Nić czuć psem. Przy wyczesywaniu też nim trąca i chyba to wydaje się najbardziej odpychające, ale nie mające żadnej różnicy przy intensywności zapachów jakie ma runo owcze. Z maleńką różnicą pomiędzy owczym, a psim w szybkości wytracania naturalnego zapachu i chłonięciu nowych. 
Z czym można porównać psią sierść?
Z wyglądu z angorą. Puszczy się i wypuszcza drobne, ale mięciutkie włosie. Odpowiednio wyprane i wyczesane w dzianinie, może dać niezwykle przyjemny moher. 
Jest jednak sztywniejsze (sztywniejsze, ale nie mniej miękkie) od angory. Z wełną owczą, czy alpaczą nie może być porównywane. Nijak. Inaczej pracuje pod palcami przy przędzeniu, na pewno luźniej i wygodniej będzie się poddawać przy szydełkowaniu lub robieniu na drutach. 
Ciekawa jestem jak chłonęło by barwnik naturalny i sztuczny.

Wiele z prządek już próbowało "psa". Reszcie gorąco polecam. Od początku- wyczesywanie psa- do końca- sweterek, czapka.

A w realizacji pomagał jeszcze jeden psotnik. Uprzędliśmy 106g/124,3 metra w dublu.



czwartek, 3 grudnia 2015

Cerkiew w Wojkowej.

Szlak Architektury Drewnianej w Małopolsce jest pełen cerkwi, ale do tej w Wojkowej najchętniej wracam... Najmocniej chce wrócić.
Każda z tych budowli stoi na górce, każda posiada cechy charakterystyczne dla tego typu architektury, każda ma bogatą historię i wyposażenie.
Jednak ta w Wojkowej wydaje się być omijana przez wiatr, wydaje się stać w jakiejś bańce ciszy.  Wymusza spokój i pokorę. Całym swoim jestestwem naciska na ramiona by usiąść i poczuć że się "jest". Obserwuje niefizyczną obecnością dziesiątek przesiedlonych łemków, gotowych skarcić Cię za nieodpowiednie zachowanie, zbyt szybkie kroki, czy podniesienie głosu w wołaniu za towarzyszami w zwiedzaniu.  
Jeśli kiedykolwiek czuliście nastrój miejsca, to pod tymi ścianami dopada jakaś zaduma. Ciężkość czasu kontrastująca z żywą przyrodą obok. Jakieś zwolnienie, jakby wpadł w wyjątkowo ciemny staw. 

Dlatego ją wybrałam jako pierwszą do podzielenia się nią i zwrócenia na nią Waszej uwagi.

Cerkiew pochodzi z końca XVIII wieku. 
Więcej informacji oraz mapy znajdziecie tutaj : http://www.drewniana.malopolska.pl/?page=obiekty&id=221



Nie mam najmniejszego zamiaru przeklepywać wzmianek historycznych, wymieniać cennych elementów wyposażenia i dat wszystkich przeprowadzonych konserwacji. 
W styku z tymi zabytkami, z architekturą cerkiewną, wszystkie te informacje przestają być ważne. Budowla, ikonostas, złote obramowania i tła, geometryczno-florystyczne ornamenty, wszystko to rozumie się podświadomie. Całość architektoniczna zgrywa się z ciałem ludzkim i wypełnia umysł, od wysokiej przestrzeni wejścia, do muru ikonostasu dzielącego od sacrum.

Cerkwi w Wojkowej należy doświadczyć.

wtorek, 1 grudnia 2015

Wózek- kołowrotek po babci.

Wiem na pewno, że jestem trzecim pokoleniem, które ma przyjemność używać "dziadziusia".
Wózek- bo tak w Sądecczyźnie nazywa się ten typ kołowrotka- przeszedł renowacje. 
Było z nim kiepsko; wygięte koło, pęknięta śruba naciągu, obluzowane i sparciałe (bo z utwardzanej skóry) obstawki wrzeciona, ratownicze gwoździe powbijane to tu, to tam, robak w nóżkach, w tym jedna obluzowana i wypadająca.


Naprawy podjął się Pan Marek Krusiec.
Jeżeli macie problemy ze swoimi kołowrotkami, to z całą odpowiedzialnością polecam tego artystę za lekarza.
Tam polecam... namawiam! 
Żadnego zostawiania kleju, wszystko estetycznie wyszlifowane na stary kształt, każdy jeden gwoździk wymieniony na drewnianą wstawkę, nawet wypatrzone koło, mimo że dalej przy pracy chodzi jak fale Dunaju, nie zrzuca z siebie naciągu. 
Pana Marka znajdziecie tutaj:
Solidna firma o złotych rękach, twardych od fachu.











niedziela, 22 listopada 2015

Renowacja grobu Pańskiego- finisz.

Renowacja to chyba jednak za duże słowo. Może bardziej odświeżenie.

Moje zapędy w analizie formalnej, która ciągle i ciągle chce się puszyć trudnym nazewnictwem, oraz zbytnim rozbudowywaniem treści w zwyczajne błądzenie, wymusza na mnie wypisanie tu całej dokumentacji, wraz z bibliografią i odnośnikami w postaci podobnych realizacji.
Zakładam, że zainteresowała bym takim postem, bardzo nieliczne grono. Reszta zwyczajowo ograniczy się do oglądnięcia zdjęć.
I chyba tego się złapie. Luźnych komentarzy do zdjęć.
Ostatnio dwie maleńkie publikacje z moimi tekstami, obudziły we mnie jakiś kompleks totalnej nieumiejętności wysławiania się w języku polskim. Więc stop grafomani! (przynajmniej dziś)

 
Grób składa się z 16 części, te zaś razem tworzą 5 segmentów, każda o 1/4 wysokości niższa od poprzedniej. Całość tworzy harmonijkę. Trójwymiarowy tunel, do ołtarza z najświętszym sakramentem, złożonym po ściągnięciu z krzyża, do tegoż grobu.
Najwyższa jest pierwsza cześć, będąca wejściem- 4x5m. Z marmurowym portykiem i żołnierzami przy kolumnadzie.
Obiekt oceniłam na stan średni. Ogólna konstrukcja, po modyfikacjach i brakach (szyny wsuwowe, na których osadzana była cała konstrukcja nośna), jest trwała i pozwala na swobodne użytkowanie całości. Wszystkie malunki, mimo wyplamień i rozszczepienia się pola obrazów były czytelne i wyraźne. 

Głównym zadaniem było zniwelowanie rozszczepień między deskami, po przez wstawianie piór z listew. Wymiana zapobiegawcza, niektórych listew konstrukcyjnych, zabezpieczenie przed zagrożeniem infekcją drewnojadów, oraz odświeżeniem malowideł (wypełnienie złuszczeń, dziur po gwoździach i pinezkach, punktowe scalenie kolorystyczne).


Pierwszym krokiem było umycie całości- lica i tyłu- z nagromadzonego kurzu, tłustego osadu od płonących świec i kadzideł, ciepłą wodą z dodatkiem detergentu. Przy tym wychodziły kolejne wyplamienia, ubytki w powierzchni malarskiej, oraz dziury powstałe w sposób mechaniczny, podczas użytkowania.
Tylko dwie części z szesnastu, zainfekowane i uszkodzone były przez drewnojady. Całość została zabezpieczona za pomocą pędzla i nastrzykiwań, środkiem owadobójczym firmy Altax, Hylotox Q. Całość owinięta została na 9 dni w folię i pozostawiona do impregnacji i trucia.

 przed umyciem

po umyciu


Prace stolarskie wykonał miejscowy stolarz. Mi pozostało szpachlowanie całości i mozolne wypełnianie pustych pól kolorem. 
Problematycznym zawsze w takich pracach jest dobór farb i środków wypełniających.W tym wypadku uwagę należało zwrócić na fakt i obiekt jest ruchomy. Deski spięte ze sobą, podczas noszenia sprężynują i napinają się nawzajem. Wypełniacz więc musi być elastyczny i po upływie czasu nie może się on zacząć wykruszać. Farby natomiast powinny mieć nie tylko taką samą intensywność barw, ale także z biegiem czasu tak samo reagować na światło i tak samo przyjmować w siebie dalsze zanieczyszczenia, które będą im towarzyszyć.


Dobranie tego samego odcienia barw do punktowania, występujących w oryginale, jest trudne. Tym bardziej jeśli do wyboru mamy dwie możliwości. Tą najstarszą i tą z ostatniej renowacji.
Przez wszystkie lata funkcjonowania, grób przeszedł na pewno jedną naprawę, co potwierdzają parafianie, a czego największym dowodem są dawne, wyraźne przemalowania.


Wybranie odpowiedniego koloru, niosło za sobą decyzje, podobne do tych z pierwszej naprawy. Czy punktować, czy decydować się na całościowe przemalowanie?
Partie nieba i ciemnego tła, były na niektórych segmentach tak poplamione i złuszczone, że nie pozostawiały wyboru. Po zabezpieczeniu starych warstw, pokryto te części obiektu, w całości, nową powierzchnią malarską.

 przed
po

W konsultacji z księdzem proboszczem całkowitej zmianie uległy marmoryzacje. Z niebieskich, przemalowano je na biały w kolumnadzie i portyku, oraz na czerwony w cokołach.


Praca zajęła cały październik. Sfotografować złożony grób, będzie można dopiero na święta Wielkanocne, ponieważ tylko kościół jest na tyle wysoki, by bez uszczerbku na obiekcie, można by było go w bezpiecznie stawiać.
Obiekt nie jest wpisany do rejestru zabytków. Uratowany od całkowitego zniszczenia, został wyłącznie decyzją i staraniami księdza proboszcza.