To chyba najbardziej cieszy. Gdy staruszki klekotki zaczynają śmigać bez zacięć.
Przedstawiam państwu małego ukraińca z Korzeniewa. Niewielkiej miejscowości nad Wisłą w woj. pomorskim.
Czemu mały ukrainiec? Na tej samej zasadzie co mały holender czy inne tego typu nazwy własne. Choć w przypadku moich kołowrotków i edukacji o nich, to wyłącznie moja nomenklatura którą chyba tylko ja stosuje.
Ten typ małego kołowrotka - bardzo zgrabnego do przemieszczania się z nim i lekkiego - wg wszelkich moich informacji pochodzi właśnie ze wschodu, z rusi Kijowskiej. Ja te maluszki znam ze swojego dzieciństwa jako kołowrotek Łemków, który funkcjonował na Nowosądecczyźnie równocześnie z naszymi polskimi ławkowcami.
Skąd więc taki typ kołowrotka na pomorzu?
Z przesiedleń w 50 latach XX wieku. Ale to dużo dłuższa i cięższa historia, która mogła przy przygasić naszego małego wesołka.
Co mu dolegało?
Drewnojady i lata kurzu. Był kompletny, choć podstrugana siekierką jedna z nóżek mocno odstaje od pozostałych dwóch toczonych. Jest to jednak część jego historii, której nie wymieniłam.
Wrzeciono ze szpulką - całe. Podstopka z napędem - całe. Drewniany gwint hamulca - cały i działa. Tylko na napędzie trzeba było wymienić snopowiązałkę na bardziej elegancką bawełnę.
Pozostało rozłożenie pacjenta na części i mozolne jego oczyszczenie z brudu na sucho z pomocą papieru ściernego. Z uprzednim podtruciem chemią, dla zniwelowania zagrożenia drewnojadami.
Maluch jest stworzony z różnych kawałków drewna. ławeczkę i system wrzeciona ze słupkiem napędu z dębiny. Koło i słupki z systemem hamulca z sośniny. Z tego też względu odpadły wszelkie lakiery i bejce. Po oczyszczeniu został on jedynie zapokostowany olejem duńskim, który wyciągnął słojowanie i podbił naturalny kolor drewna.
Obecnie wytrwale służy w edukacji kolejnych prządek na Zamku w Kwidzynie, jako ciekawostka i pracujący klekotek.
Wiem że prządki nazywają swoje kołowrotki imionami i ksywkami. Sprawdza się to na warsztatach i zajęciach gdy ma się tego sprzętu pokaźną ilość. Korzystający wiedzą po którego sięgać gdy rzuca się hasłami imiennymi. U mnie jakoś rozgościło się to narodowościowe nazewnictwo, które odrobinę przybliża historię i kierunki stylistyczne tego rzemiosła. Z kolei posiadane przeze mnie nowe sztuki mają swoje fabryczne imiona - Sonata i Polonez.
Wasz kołowrotek ma imię?








Brak komentarzy:
Prześlij komentarz