sobota, 27 sierpnia 2016

Przędza z owcy wrzosówki.

-Tam ma pani jeden worek z wrzosówką. To nasza emerytka, ma już sporo lat, ale może coś z tego pani będzie mieć.
"O Matko Bosko i wszyscy święci" pomyślała. Wrzosówka... Stara...
-Zawsze coś wychodzi.
Odpowiedziała z uśmiechem i z sobie znaną już chytrością wcisnęła kolejny worek do bagażnika wyblakłej, oliwkowej toyoty.

Owca wrzosówka- opis rasy.

Nasłuchałam się na temat tych owiec samej najgorszej opinii. 
Byle jakie.
Prymitywy.
Gryzące jak wściekły, głodzony pies.
Bure.
Nie niosące za sobą żadnej przygody.
Nudne w pracy.
Kłaczące się.
I tak dalej i tak dalej.

Postanowiłam sobie, że przećwiczę wszystkie dostępne w Polsce runo owcze, wprost od owcy. Wrzosówka była kolejną na liście do zamówienia, ponieważ nie mam jej w najbliższym sąsiedztwie. Później owce kameruńskie. Mam we wsi jednego tryka... ale tryk nie jest najlepszy na przędzę.
Wrzosówka emerytka trafiła się przypadkiem. Okazała się być w towarzystwie cakli na Piwniczańskiej Obidzy. Wzięłam chętnie bo chciałam się przekonać, mimo jak najgorszego podejścia do lichego worka z jednej owieczki.

Co się okazało?
Wrzosówka przy caklu to puch anielski!


Prana w zimnej wodzie z odrobinką szamponu, płukana aż przestanie puszczać brud. Przebrana i rozciągnięta w palcach. Wyczesana na gręplach ręcznych.
Nie było tego dużo i nie chciałam tracić kolejnych gramów na wyczesywaniu (mimo że lepszym) na drum carterze. Runo jest tak przyjemne, że wszelakie nierówności wynikające z niedokładnego rozczesania i wyciągania przez kołowrotek z łatwością przeżyję, bo zamierzam sobie ją dla siebie w całości zatrzymać.

I tu ważna rzecz, jeśli przy wyczesywaniu jesteśmy.
Wiele prządek przy ręcznym przebieraniu i rozciąganiu runa tego typu rozdziela od ostrego i długiego włosa okrywowego/ościstego, od puszystego włosia drugiej warstwy runa.
Dla przykładu:

Całość pukla wrzosówki. Wyraźnie widać, że góra jest rzadka i o grubym włosiu, dół jest puszysty i drobniutki.
Po rozdzieleniu pukla runa wrzosówki. Po lewej puch, po prawej włos ościsty. To on odstając z nitki króciutkimi końcami ze skrętu najbardziej nas gryzie.

 Dla porównania cały pukiel cakla- Polskiej Barwnej Owcy Górskiej, również w szarości.


I rozdzielony. Po lewej puch, po prawej włos ościsty. Cakl ma go dużo więcej. Dlatego jest dużo ostrzejszy i dużo bardziej gryzący
Z jednej owcy, zarówno z wrzosówki jak i cakla jesteśmy w stanie stworzyć 3 rodzaje nici. 
1.mieszaną- nie rozdzielając tych dwóch typów włosia od siebie.
2. z puchu- wyraźnie delikatniejszą, bardziej poddającą się.
3. z ościstego- praktycznie może nam wyjść sznurek (moim zdaniem doskonały na osnowy).

Ja zdecydowałam się nie rozdzielać.
Raz że gryzienie w ogóle mi nie przeszkadza bo jestem z tych osób, które opryskliwie twierdzą, że prawdziwa wełna musi gryź. Dwa, w nici szukam struktury i jej zróżnicowania. Lubie nierówności, guzełki, zbyt cienkie miejsca. Dla mnie ma to duże walory w pracach jakie wykonuje.
Spotyka się to u dziewiarek z jakimi współpracuje z niezrozumieniem. Ale nie ustępuję. 
Mimo byle jakiego wyczesania, wrzosówka wyciąga się do przędzenia jak marzenie. Wręcz sama idzie na kołowrotek równiutkim rzędem. Nie ma tendencji do zbytniego zbijania się, nawet na największym przełożeniu z mocnym skrętem.


Zapomniałam wziąć na wyjazd motowidła. A może było to rozmyślnie... Nie lubię motowideł, mimo że mam je aż dwa. Leżą nieużywane, bo w domu wolę nawijać przędzę na deskę z gwoździami i tak liczyć sobie długości 1,5m, które w motkach lubię najbardziej.
Teraz za motowidło posłużyło mi krzesło (co jest częste nie tylko u mnie). Obwód 158cm.


Na tym zdjęciu najlepiej widać "zęby" wrzosówki. To te małe kłaczki wystające z nici.
Singla, zdublowałam- tzn. że pojedynczą nić, skręciłam w dwie w odwrotną stronę niż skręcana była pojedyncza. Spowodowało to zablokowanie się ich obydwu w splocie ze sobą.
Czemu ten sposób?
Głównie z lenistwa. 
Navajo zbyt mocno zbijam i tracę puszystość, którą mimo wszystko staram się nadać w tego typu runie. Trojenie jest mi kompletnie niepotrzebne i niewydajne metrażowo dla moich potrzeb. Zostawienie pojedynczej mogło by skutkować jej rozwijaniem się i puszczaniem, bo skręcałam luźno.


Wyszło 0,5kg przędzy dwojonej.
851,62 metrów dubla.


Gdyby nie to, że wrzosówka jest tak jednolita w kolorze, bezkonkurencyjnie wygrała by z caklem.
Jest zdecydowanie moim top i polecam ją do pracy.


11 komentarzy:

  1. To ja się wtrące jako praktyk tkactwa. Ościsty na sznurki owszem, ale absolutnie nie nadaje się na osnowy. Jest zbyt sztywny, sliski i nieelastyczny i najzwyczajniej w świecie klaki nie łapią się mocno w skręt, tylko wyślizguja z niego pod wpływem napięcia. Tyle po moich eksperymentach, też na początku myslalam ze to będzie dobre na osnowy ale praktyka zweryfikowała negatywnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tkaniny może się nie sprawdzić, ale ja jestem daleka od tkactwa użytkowego. Bardziej działam w makramie gdzie podobna struktura nici nadaje różnych efektów. I gobeliny :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. A to co innego i oddaję honor :)
      O ile w tkaninach użytkowych to faktycznie nie ma uzycie tego większego sensu, to w gobelinach czy makramie jak najbardziej :) Albo np. w dywanikach. Generalnie wszędzie gdzie nie trzeba a) stosować silnego naciągu jak w krosnach poziomych b) nie zamierzamy się z takim produktem "miziać" :)

      Usuń
  2. Wrzosówka jest jedną z moich ulubionych ras. Ma w sobie wiele cech za które ją cenię. Po przeczytaniu wielu niezbyt zachęcających opinii na jej temat prawie zrezygnował bym z zakupu swojego pierwszego runa. Pierwsze wrażenie było takie sobie, wełna zbita, podstrzyżyny i trociny, jednak nic z wymienionych nie było winą owcy samej w sobie. Po przebraniu wszystkiego co się dało przyszła pora na mycie. To zgodnie z przewidywaniami, dużo brudu i wiele płukań. Następnie po suszeniu, wyczesałem część wełny na grzebieniach "samoróbkach", w tym momencie waga wełny do przędzenia zmniejszyła się o połowę, krótkie, czarne włoski poszły do torby "Na cos się jeszcze przyda" (próbowałem to sfilcować ale nawet po kilku próbach nic z tego nie wyszło) a z grzebieni wyszła bardzo dobrej jakości wełną. Puchata, z lekkim blaskiem, 20-25 cm wełna, która wręcz sama się kręci na kołowrotu. Po relacjach prządek i moim własnym doświadczeniu nachodzi mnie pytanie czy my wszyscy wypowiadamy się o tej samej rasie? Nie jest to wełna zła, a na pewno nigdy nie powiedział bym że nie jest warta żeby dać jej szansę i przekonać się samemu.

    Żeby zminimalizować ilość wyczesów pewnie powinienem użyć drum cardera lub grępli. Jednak na tę chwilę nie posiadam żadnego z nich, chociaż gręple mam na samym poczatku w kolejce rzeczy do zakupu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym tylko sprostowała - tu nie chodzi o to że wrzosówka to zła wełna. Ona jest po prostu prymitywna i o ile ja osobiście nawet ją lubię, to dla szerszego zakresu ewentualnych zainteresowanych jest po prostu zbyt gryząca. Podobnie jak i cakle, ludzie tego nie rozróżnią i tyle. Nadaje się do wszelkich dywaników, czy powyżej przywołanych gobelinów czy makram, ale jako produkt dla ludzi no nie ujdzie i tyle. Ludzie są wydelikaceni, ja sama noszę to spokojnie na szyi, ale często nawet zaprawieni rekonstruktorzy nie założą czapki czy szalika z wrzosówki. No i tu jest problem, ponieważ nawet akcja Rok Polskiej Wełny nie działa w próżni, jesli nie mamy odbiorów to robienie czegokolwiek dla idei nie ma sensu. Stworzenie tkaniny cza dzianiny użytkowej (ubrania czy dodatku) z wrzosówki jest po prostu trudne i tyle. Nosz próbowałam, ale nie wyszło, wszystko rozbija się o to "gryzienie". Przy czym niestety społeczeństwo potrafi stwierdzić że nawet przemyslowo wyługowany merynos żre. Plastiki nie żrą :/ Dla wrzosówki jednak próbowałabym stworzyć cokolwiek innego niż ubrania - o na przykład robiłam z niej całkiem fajne torby.
      A z grzebieni to Ci wyjdzie najlepsza przedza, prawdopodobnie właśnie dlatego tak ladnie Ci się z nia pracuje. Nie przechodź na greple, nie ma sensu, zwiększysz nieco wydajnośc, ale własnie przez te krótkie kłaczki nie bedzie Ci sie pracowac aż tak fajnie jak na full wypas pasmach z grzebieni :)

      Usuń
    2. Chyba dam jeszcze szansę moim grzebieniom i Wrzosowce. Za kilka godzin wezmę się do roboty z czesaniem. Ale teraz zrobię sobie mały wypad do lasu po barwniki. W planach mam calkiem spory projekt z wrzosówki.

      Usuń
  3. Wrzosówka jest genialną owcą. Twardą, ale miękką. Półśrednią z włosem ościstym i puchem. Puchatą i lśniącą z samego puchu. Z całą odpowiedzialnością zaprzeczam temu co się osłuchałam na jej temat.

    Ba! Już dawno nauczyłam się nie słuchać innych prządek, a jedynie je podglądać i łapać co mnie zaciekawi.

    Od idei zaczynały się największe rewolucje kochana Rosamar ;)
    Nastawianie się na zysk w działaniu z gruntu promocyjnym, nie tyle produktu co podejścia- to dopiero bez sensu, bo wprawi we frustracje.
    U mnie o cakla w tym roku zaczął się bój, a jest to dużo bardziej gryząca wełna od wrzosówki. Autentycznie zaczął się wyścig, która będzie u hodowcy po strzyży pierwsza by zebrać worki.
    I nie jest to kwestia góralek, bo w ekipie mamy i warszawianki i sporadycznie turystki z całej europy w Piwnicznej gdzie się spotykamy. Sama sprzedaje cakla z niemalejącym zainteresowaniem w całą Polskę. Więc nie, ludzie nie są tak wydelikaceni jakby się mogło zdawać. Tym bardziej ci z którymi współpracuję i którzy wełnę nie widzą tylko w czapce i sweterku.

    Za to pochwalę się że 2016-Rok Polskiej Wełny może i nie ma ogromu lajków na fejsie, ale jest żywo obserwowany przez parę stowarzyszeń i organizacji, a hasło jest znane. Ogromną przyjemnością było dla mnie na jednej z imprez rozpoznanie mnie po przez to właśnie zdarzenie i ciąg rozmów o wełnie przy tym temacie.

    Ja nauczyłam się w pracy z wełną jednego.
    Ile rzemieślników, tyle podejść i sposobów. Wszystkie są dobre, skoro dają przyjemność i efekt w produkcie. To nie fabryka by robić normy.

    Dziękuję za komentarze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak idea. Pamiętaj że ja się bawię parę lat dłużej niż ty. I etap idei już przeszłam niestety. Ideą mozna się bawić hobbystycznie, ale w pewnym momencie trafia się na sufit. Mam szczerą nadzieję, że tobie się uda go przebić i dziewczyny nie znudzą się tymi wełnami zbyt szybko, jak znudziły się moimi :( Teraz jest już lepszy okres, prządek jest więcej i temat jest bardziej znany a wszelkie ruchy slow lifę i eko działają prężnie. Moda na dany temat to podstawa, naprawdę trzymam kciuki za popularyzację bo to piękna rzecz żeby udało się odczarować polską wełnę :)

      Usuń
    2. Ależ ja nie liczę na to, że zbiorę stałego odbiorcę. Znam rynek. Jeden się nudzi, inny odnajduje coś nowego, a kolejny dopiero zaczyna i dlatego do mnie trafił. To ciągły ruch. I mnóstwo nieodpłatnej pracy. Nie zamierzam też odpuścić tej idei tylko dlatego, że się mną znudzono. Robię to głównie dla siebie, dlatego właśnie że ta rotacja ludzi jest ogromna i nie ma w tym stałych. Ja też nie trzymam się jednego, dlatego jak coś przycicha to w czymś innym trwa burza. Nie mam przerw, ani tym bardziej chwil niezadowolonego zwątpienia i siania defetyzmu. Bez zbędnej skromności, już pozostawiłam po sobie na prawdę dużą grupę przodek i już pozostawiłam w głowie wielu pewną myśl. Odniosłam sukces na tym polu.

      Usuń
    3. Zapomniałam o tych wełnach jeszcze.
      Dziewczęta się na razie nie nudzą. One mi ją podkradają z owiec :P Hodowcy z gm. Piwniczna też już się wycwanili. Dwa lata objeżdżania, nauk i uwag zrobiły swoje. Wełna jest sucha i oddzielona od gorszych kawałków. Tej zimy i lata nie miałam już nawet krócic. Stworzyliśmy sobie idealne środowisko do rozwoju i pączkujemy jak głupi.

      Usuń