Za sprawą znajomej wydałam absurdalną sumę na czasopismo (którego większość stron zapełniona jest pustą grafiką), w którym znajduje się artykuł autorstwa Basi Stareckiej pt. Zanikanie owiec.
Z 8 stron tylko 2 to tekst, ale ratują to miłe zdjęcia merynosa barwnego.
Początkowo byłam bardzo sceptyczna, ale przekonały mnie jeszcze dwa inne tematy.
Po kolei.
Jako że to wydanie jest zimowe, skupia się ono na pożywnych śniadaniach na ciepło, cieplutkich kocykach i dzierganych, włóczkowych dzianinach (te dwa tematy). Naturalną drogą pozwiązywania tematów, włóczki skądś muszą się brać, a więc owca. I tak też ułożone są te artykuły.
Pierwszym jest wywiad Agaty Michalak z Moniką Kucel, właścicielką "Córki rybaka". Zachęcam do zapoznania się z twórczością rękodzielniczą i kulinarną Moniki. Przypomniała mi, że w rękodziele nie można iść na ustępstwa.
Kolejno, skoro była mowa o rękodziele, tekścik "zrób to sam" o dzierganiu. Nie ma co prawda jakim sposobem puszczać oczka na drutach, ani tym bardziej jak łączyć czy blokować dziergane kawałki, ale za to jest playlista do robótki, która pomoże nam wpaść w rytm. Możecie ją znaleźć na Kukbukowym YouTube. Pomysł niezwykle sympatyczny, a zdjęcie z grubo przędzoną wełną, rzeczywiście zachęca do spróbowania swoich sił z drutami.
No i w końcu owce.
Bardzo bym chciała wierzyć, że takie tekściki to pierwsze minuty godziny która wybiła dla Polskich Owiec. Że podobne wzmianki, mimo że są wypełnieniem tematycznym, pobudzą pewną świadomość szerszego odbiorcy.
-Pierwszym poruszanym wątkiem jest mały pogłów owiec w Polsce. Podawane liczby to 10mln w latach 80 i 227tys obecnie.
-Kolejno porównywani jesteśmy z Czechami, Słowacją i Rumunią. I tu zaczyna się (z mojej perspektywy) temat rzeka.
Wspomniane w tekście są problemy z powierzchnią użytkową dla polskiego rolnika. Często zapomina się, że stado istnieje także zimą i że sam wypas to pół biedy. Skąd wsiąść chociażby odpowiednią ilość siana, potrzebną do wykarmienia zwierząt w miesiącach kiedy wszystko pokryte jest śniegiem? 3-4ha gospodarstwa to za mało by utrzymać stado, które mogło by przynieść zysk. No i właśnie. Zysk. Obecne prawo Unijne ucina możliwości hodowlane małorolnym gospodarzą, a Polska nie jest wyrywna do znalezienia dla podobnych problemów rozwiązania i nie garnie się do ponownego renegocjowania prawa hodowli i uboju. Prawo uboju i rejestracji zwierząt to jakaś droga na Golgotę. A wszystko sprowadza się do jednego stwierdzenia "nie opłaca się". Stratny jest rolnik, stratna jest ubojnia i stratny jest konsument który musi za to wszystko zapłacić. Nawet przy największej dawce entuzjazmu "nie kalkuluje się". Pominę wszystkie wymienione, smutne absurdy, które dotykają hodowców, a także nieprzyjemne związane z tym prognozy.
Wczoraj podczas odbioru pierwszej partii runa ze strzyży 2016, rozmawiałam z hodowcą o możliwościach jakie się ma hodując owce. Otóż nie ma się żadnych przy stadzie liczącym 10 matek (ta liczna jest wymagana by utrzymać dopłatę, pod warunkiem że stado jest zarejestrowane- a każde takim powinno być). Od irracjonalnych przepisów, opłat i spacerów po urzędach by móc prowadzić prywatny ubój kręciło mi się w głowie. A ceny skupu przy ubojniach? Pomijając koszty dowozu zwierząt to przykładowo kilogram wołowiny przy skupie kosztuje 3zł z żywizny. 3zł!!!
-W artykule wspomina się o niejednolitości polskiej wełny. To rzeczywisty problem. Sama skupując runo jednej rasy z dwóch rożnych gospodarstw, dostaje dwa różne produkty.
Jako polski monopolista (nie dziwne) w skupie i przetwarzaniu runa z całej Polski, wymieniany jest Wełnomark prowadzony przez pana Ireneusza Markiewicza.
Prządkom polecam zapoznanie się z asortymentem. Będziecie zaskoczone.
-Artykuł zwraca także uwagę na dogorywanie rzemiosł, w tym wypadku tkactwa.
Wszystko to wprowadza w poczucie bezsensu i walki z wiatrakami.
Podejmowanych jest w dwóch ostatnich latach szereg inicjatyw, powstają stowarzyszenia którym łatwiej jest działać w temacie polskiej owcy, często jednak i tak trafia się na mur przepisów nie do przeskoczenia, oraz koszty przerastające zyski.
W kwietniu 2016 przez Slow Food, ma być wprowadzona akcja promująca jagnięcinę (podobna do wcześniejszej z gęsiną).
Najprężniej obecnie znaną mi, działającą w promocji owcy polskiej jest centrum pasterskie w Koniakowie:
Może by tak wśród nas Prządek Polskich, ogłosić rok 2016 rokiem Polskiego Runa? Chodzi mi to już od paru dni po głowie, a artykuł ten jest kolejnym ku temu impulsem.
Kukbuk, nr. 19, styczeń-luty 2016
"Monika puszcza oczko" tekst Agata Michalak s.30-33
"Drutowa idylla" tekst Agata Michalak s.34-35
"Znikanie owiec" tekst Basia Starecka s.36-43
Fajny pomysł z tym rokiem runa, choć najlepiej byłoby chyba właśnie nawiązać współpracę z jakimś centrum, choćby z tym w Koniakowie :)
OdpowiedzUsuńA z Wełnomarkiem jak gadałam ze dwa lata temu, to mieli genialny asortyment - niestety wyłącznie w jakichś gargantuicznych 300kg belach co mnie skutecznie zniechęciło. Ale świat idzie do przodu i może i tam coś się zmieniło
pozdrawiam
Nawiązywanie współpracy z ośrodkiem tak bardzo oddalonym od większości z Prządek, może nastręczyć pewnych problemów, choć dla wielu z sąsiedztwa Koniakowa, taki kontakt mógłby być bardzo rozwijający. Co się tyczy ofert wełnomarku, niestety trzeba by się skrzyknąć na takie zamówienie i później towar dzielić między sobą.
UsuńRównież pozdrawiam.
Generalnie polskiego owczarstwa sama wełna nie uratuje, z bardzo prostej przyczyny: na skalę wielkotowarową kraj, gdzie przez pół roku trzeba trzymać zwierzęta na paszy zimowej, nie może konkurować cenowo z takimi, gdzie przez 365 dni w roku owce są na pastwisku. Owszem, jest tu szansa dla producentów (i przetwórców) niszowych - rękodzieło, produkty lokalne, itp. Ale na dużą skalę byłaby potrzeba zmiana prawa w zakresie mięsa - możliwość uboju i sprzedaży bezpośredniej przez hodowcę. W tej chwili owczarz nie ma legalnej możliwości sprzedaży baraniny - może tylko sprzedać żywiec, zwykle jagnięta "na przejażdżkę do Włoch". A ubój na miejscu u rolnika (czy w pobliskiej ubojni, gdyby była taka), i sprzedaż baraniny konsumentowi, byłyby nie tylko duuużo bardziej opłacalne dla obu stron, ale też, śmiem twierdzić, bardziej humanitarne...
OdpowiedzUsuńWszystko to co mówisz jest żywą prawdą. Owcy na samym początku tego problemu nie ma co rozbijać na części. Jednak samo, coraz częstsze podnoszenie tematu i łapanie się go na wszystkich polach, których może dotyczyć, być może zaowocuje zmianami w prawie. Lub choćby powstaniu [działających w swoim założeniu]zrzeszeń wspierających hodowle. Proces ten będzie z pewnością długi. Sam zaś fakt ogłoszenia w towarzystwie prządek roku polskiego runa, miałby tylko uzmysłowić pewien istniejący temat i zwrócić uwagę, że runo mogło by się sprzedawać- obecnie owczarze w to kompletnie nie wierzą, a przecież co 3 z nas w swojej karierze kupowała runo bezpośrednio od hodowcy.
UsuńNic dodać, nic ująć. Może najwyżej to, że w Polsce zrzuca się na "prawo unijne" to, co w 90% jest wymysłem rodzimych urzędasów. Teoretycznie przecież nawet gaździna sprzedająca własnoręcznie udziergane skarpetki powinna mieć założoną na to DG (na szczęście na Podhalu zdaje się panować zdrowy dystans do idiotyzmów). A już sprzedaż baraniny przez rolnika zakrawa na wołający o pomstę do nieba skandal fiskalny i sanepidowski (gdy to, nawiasem mówiąc, jedno z najbezpieczniejszych mięs). Tymczasem w takiej Anglii co strona owczej farmy, to i ogłoszenie o sprzedaży "farm mutton". No, zobaczymy, co Kukizom teraz wyjdzie (jakoś sceptyczna jestem, ale najwyżej przeżyję miłe zaskoczenie).
UsuńZ tym wolnym ubojem i certyfikatami to tak bardziej w stronę Unii. Chociaż wielce prawdopodobne, że natychmiast zastąpilibyśmy to swoimi wymysłami. O radzeniu sobie z nimi sza ;)
UsuńPrzede wszystkim to załatwianie uboju sztuk starszych niż 18 miesięcy jest problemem. Badadają i badają te mózgi, a czy coś znaleźli? Przez samo to badanie mięso musi swoje poczekać wisząc na hakach w ubojni, a gospodarz to juz na pewno nie może sobie na coś takiego pozwolić przy sprzedaży bezposredniej. Tak na prawdę to w organizacji spraw okołohodowlanych i przetwórczych to my możemy pomarzyć tylko o tym jak to wygląda np niby takiej zacofanej dla większości Rumunii. Tam ubija się nawet bydło na miejscu (byłam przy tym jak oprawiano wołowinkę), a później bez takiej biurokracji jak u nas mięso idzie do restauracji. Nie mówiąc juz o tym, że u nich działają przędzalnie!
UsuńNa pasterzy w Rumuni też już ich własny rząd wsiadł. Wiedzą o tym wszyscy, problem jest duży, a wszystkie dyskusje odbijają się jak od ściany.
UsuńZ tą Rumunią to jest tak, że sama nie wiem co myśleć o sprawie tych pasterzy. Patrząc po tym co tu się dzieje z psami to próbowałam to zrozumieć. Tutaj też są owczarki przy stadach, chronią stada, ale często robią i szkody. Te psy bardzo dużo kłusują na dzikich zwierzętach i też na gospodarskich.
UsuńBył też temat skroconego okresu wypasu. U nas to też funkcjonuje, jeśli ktoś chce dostawać dopłaty też musi się trzymać dat wypasu, inaczej czekają go kary. Nie ważne, że w tym listopadzie czy kwietniu jest trawa i ładna pogoda, ale ARiMR kontroluje...
A tak z ciekawości, co to za pismo?
OdpowiedzUsuńhttp://kukbuk.com.pl/
UsuńDzięki!
Usuńa można to jakoś norlanie kupic stacjonarnie? głupio pytam, bo zdziczałam i nie wiem, co tam siedzi na półkach saloników prasowych :P
Usuńw kolporterze jest i w empiku, ale cena 19zł
Usuń