środa, 13 maja 2015

Opłaca się, czy się nie opłaca?

Wczoraj pisałam o współpracy.
Biznes obrotem runem owczym jest ściśle z tym związany. By skupić runo muszę dogadać się z hodowcą. Chcąc samej hodować owce musiała bym dzierżawić pole, pewnie sezonowo kogoś nająć do pomocy. I tak dalej, i tak dalej.
Dziś dostałam cynk, nr telefonu do nowego hodowcy i raźne klepnięcie w ramie "próbuj".


Zatarłam ręce i zadzwoniłam. 
Rozmowa nie poszła po mojej myśli. Prawdę powiedziawszy ściągnęła mnie na ziemię.
O owcach wiem tyle co wróci mi pamięć z okresu, kiedy moja rodzina takowe posiadała i z tego co gdzieś doczytam, podpatrzę przy okazji odwiedzin u kogoś kto owce ma. Tym razem postawiona zostałam w pozycji gołowąsa, który owce zna z zoo i bajek. Prawdę powiedziawszy nie jest to nowość, ale ostatni raz zdarzyło się na jesieni 2014, a od tamtej pory wystarczająco wody w Wiśle upłynęło, żebym zaczęła zadzierać nosa w tych tematach. To jednak żaden problem.


Niestety hodowca oznajmił, że strzyży wiosna 2015 już nie posiada. Prawdopodobnie została zutylizowana. Gorsza rzecz. Po wyjaśnieniu że chce takową skupić, że po nią przyjadę, że za tyle a tyle od kilograma, i że życzę sobie tylko z grzbietu i boków, bo z nóg, brzucha i łba pożytku nie ma (nawet sfilcować takie krócizny trudno, sama muszę taką wyrzucać więc płacę za puste), usłyszałam że się nie opłaca. Zaczynam podejrzewać, że po prostu doszło do nieporozumienia, jakoby hodowca miał przebierać runo po strzyży, a nie podczas niej, po prostu kawałki z boków i grzbietu odrzucając w lewo, a krócizny w prawo.

Nie zamierzam odpuścić. Strzeż się Panie J. jesieni, bo będę po wsiach krążyć, a owce to ja wypatrzę choćby i na trzeciej turni, a wyniucham ją choćby i pod ziemię zakopał.


Jest to jednak spory problem o którym pisałam już tu:
Bo rodzi się pytanie; co hodowcy się nie opłaca w tym wszystkim?
Mój dojazd, pieniądze i kupa śmiechu ze mnie (bo jak się zaangażuje w coś to zaczynam coraz głośniej mówić), chyba się kalkuluje.

Z gminy Piwniczna było już spotkanie odnośnie wykorzystania runa. Gdzieś na youtube jest film relacjonujący wydarzenie, niestety mimo długiego czasu poszukiwania nie jestem w stanie znów na niego trafić.
Hodowcy po prostu machnęli na to ręką- nie opłaca się.
No... jeśli liczy się na zarobek w tysiącach, to się nie opłaca. Ale jeśli mieć stówkę, a jej nie mieć? Bez specjalnego wychodzenia z domu (w moim przypadku). Owce i tak trzeba strzyc.

Baner się zmienił. Jest on widoczny na listwie z prawej strony.
Problem jest do rozwiązania. Zagadnienie będzie kosztowało sporo szyderstw, czasu i wysiłku, myślę jednak że ma szanse na zmianę nastawienia, nawet jeśli obejmie tylko 10% najbliższych mi hodowców.

 Opłaca się, czy się nie opłaca?

4 komentarze:

  1. Druga rzecz, że jak hodowca usłyszy, że ja chce po to aby mieć na przerób na włóczkę to mu się zapala lampka we łbie ZAROBEK!! i rzuca cenę z nieba....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłumaczyłam to na facebooku w grupie "klub prządki" (oczywiście to tylko mój pkt widzenia, a nie żadna wytyczna). Należy zorientować się gdzie jest najbliższy skup, kolejno po prostu zadzwonić i spytać o cenę za kilo. Nie masz nigdzie blisko takiego? Poszukaj dalej, zorientuj się w cenach krajowych. U mnie w Nowosądeckim jest to 1zł za kilogram. Przemyśl ile możesz sama zaoferować. Ile za jaką jakość/rasę/formę (brudna, wyprana, przebrana). To MY się zajmujemy przerobem tego runa. Skupywaniem, praniem, rozciąganiem, czesaniem, a w końcu przędzeniem i to MY wiemy jaką jakość chciałybyśmy dostać. Dlatego przychodząc do hodowcy musimy mieć jasne wymagania i jasną cenę. Nie możemy jej dowolnie zmieniać przy każdym nowym hodowcy. Nie możemy też ulegać fanaberią hodowcy, który o runie najwięcej (co jest straszne) może się dowiedzieć właśnie od nas. To zadanie wypracowania współpracy handlowej od podstaw. Rzuca cenę z nieba? Ty spokojnie powtarzaj swoją. Nie zgodzi się? Trudno. Czy na ryneczku zgodzilibyśmy się wsiąść 5kg podgniłych jabłek za wygórowaną cenę, mimo że bardzo jabłka lubimy i na pewno dało by się z nimi coś zrobić (choćby przesmażyć na szarlotkę!). Nie. Uczulam na budowanie zdrowych relacji handlowych, gdzie oboje będziecie zadowoleni, oraz na ustalenie od początku jednolitych i jasnych zasad. Jeśli zawsze będziemy brały brud z kiłą, zamiast runa, to nie zdziwmy się że na kolejną strzyże hodowca popuka się po głowie, gdy zechcemy mniej tego brudu za tą samą cenę.

      Usuń
    2. dzięki na drugi raz postaram się być bardziej asertywna :)

      Usuń
    3. życzę powodzenia w kolejnych kontaktach i udanych realizacji w przędzy

      Usuń