środa, 10 czerwca 2015

Muzuem etnograficzne w Krakowie.

A dokładnie główny oddział im. Seweryna Udzieli przy ul. Krakowskiej.
Zebrałam się w końcu, bo poszukuję wzorów z Doliny Popradu- chust czepcowych, pasów męskich, oraz zawieszek ozdobnych do korali.
Długo by wyjaśniać zawiłości grup etnograficznych samej Doliny Popradu, więc skupie się na samym muzeum. Bo wzorów dla siebie nie znalazłam.
Muzeum liczy sobie 3 poziomy. Parter i pierwsze piętro to ekspozycje stałe- wnętrza domostw, kuźni, foluszu etc. oraz elementy stroju, narzędzia gospodarcze, rzemieślnicze, przedmioty codziennego użytku. Parę zdjęć tematycznych, film o tym jak stawiali klocek drewna w sali, która miała być chlubą, a zrobiła się śmietnikiem.
Trzecie piętro poświęcone świątkom, obrazom, kapliczką- było dziś reorganizowane i zamknięte.


Budynek jest zabytkowy i przystosowany do roli muzeum. Tak sobie, bo oglądając pierścionki z koralem, słyszysz jak ktoś korzysta z ubikacji. 
Jednak prawdziwą tragedią jest oświetlenie... Zdjęcia można cykać do woli, byle bez flesza- o ironio, wszystko jest i tak za szybą więc z fleszem było by większe NIC, niż bez flesza.
Parter prezentujący wnętrza domostw- np. krakowskiego, podhalańskiego- dobre, białe światło ma tylko na korytarzu. Chcąc stworzyć klimat, ekspozycja jest tak ciemna, jak mogły być ciemne komory chat- co dziwne, bo wnętrza są wyposażone bogato i przestronnie. Żeby cokolwiek zobaczyć w kredensie, należało włożyć w niego nos, albo przyjść z własną świeczką(!). Za to jasna jest kuźnia i poprawnie jasna sala szkolna. Być może należało pstryknąć gdzieś kontakt?
Ekspozycja strojów i przedmiotów- światło żółte. A przynajmniej tak było ono przeze mnie odbierane w korytarzu ze szpalerem strojów z całej polski. Robiąc zdjęcia aparat piszczał mi że przechodzi w tryb nocny na automacie, każde kolejne ręczne ustawianie kończyło się jeszcze większą mgłą i szarówką. Próbowałam telefonem- to samo. Widocznie, na dobre zdjęcia tam, trzeba wziąć statyw, siostrę lub innego fachowca, albo lepszy sprzęt. W google można znaleźć wyraźne zdjęcia- choć mało.
Kolejna fatalna rzecz- opisy. Prawie brak.
Pomijam datowania i wykazania okręgu skąd rzecz pochodzi- czasem jest to nie do określenia, ale opis dla laika typu "to służyło do tego", czasem bardzo wiele by wyjaśnił, mimo pozornie jasnego umiejscowienia w kącie np. z pułapkami kłusowniczymi. 

Cała wystawa mooooooocno ogólna. Ale to już wina ograniczonego miejsca i zbyt wygórowanych oczekiwań z mojej strony. Jeśli chce się zobaczyć i dowiedzieć więcej, nie ma innej rady jak umawiać się na kwerendę. Za to pierwszy raz w muzeum spotkałam się z tak szczerymi uśmiechami od pań pilnujących sal. I na prawdę "dzień dobry" i na prawdę "służę pomocą".

A jeśli chcecie wiedzieć jak wystawy w muzeach ogląda człowiek tak niski jak ja, to:


Musiałam stanąć na palcach, wiec i poruszone, a i tak jak widzicie zwęża się ku górze, więc jest jeszcze wysoko.

Wbrew wszystkim moim marudzeniom- polecam.
Ja tam pojechałam w konkretnym celu i po salach szukałam konkretnych, interesujących mnie rzeczy. Dla ogólnego zwiedzania, muzeum jest bardzo bogate tematycznie, ponieważ porusza kulturę materialną i duchową ludności wiejskiej. Codzienne czynności- sianokosy, przechowywanie żywności, święta- Wielkanoc, Boże Narodzenie, etapy życia- od narodzin po zaślubiny, a prawdziwą perłą jest ten długi korytarz strojów, który płynnie i miło się ogląda.

Kołnierz (suka) do sukmany (kierezji).
Szczurowa, pow. Brzesko, woj. małopolskie 
1880 rok
Gorset damski- strój Rzeszowski.

Chusta czepcowa.
Kraków, Kantorowice.
XIX/XX w.

Gorset.
Modlnica, pow. Karków, woj. małopolskie
pocz. XX w

Strój damski Krakowiaków Zachodnich.
Kraków- Bronowice

Koszula damska.
Żądłowice, pow. Opoczno, woj. łódzkie
ok. 1930 rok
Post proszę czytać na wesoło, bo znana jestem z kręcenia nosem. 
Po własne zdjęcia i własne opinie wyganiam Was do muzeum. Warto.

2 komentarze:

  1. No cóż to muzeum ma swoje wady, ale lubię go ;) podobał mi się również ich projekt, który realizowali kilka lat temu, czyli Etnodizajn. W Krakowie na Bulwarach Wiślanych i chyba jeszcze na Placu Wolnica stały różnokolorowe niby folkowe karuzele, wiatraki i różne inne zabawki. W samym muzeum była wtedy wystawa przedmiotów użytkowych inspirowanych sztuką ludową z różnych części kraju, wtedy to nie było tak okropnie kiczowate te rzeczy jak folkopodobna masówka. Niestety nie realizowali dalej projektu.
    Wracając do tematu muzeum, jako człowieka z pisankowej rodziny przeciągła mnie ich ekspozycja. Niby takie tam jaja, no ale jakie ;) Te prościutkie, trawione kwasem, najbardziej "pisane" z masą dawnych symboli, które stały się z czasem tylko ozdobnikami.
    Zdjęcia rzeczywiście ciężko u nich zrobić, dobrze, że chociaż mają w miarę przyzwoitą stronę internetową, mam tu na myśli http://www.etnodizajn.pl/wzornik/
    Ta chusta czepcowa jest piękna sama w sobie i zdolnościach osoby, która ją wyhaftowała. Ja jednak jestem za leniwa, a w planach (tych dalszych) strój pogórzański

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jajeczka mi się bardzo podobały. Najbardziej te z wierszykami miłosnymi. Lupy na szynach przy jajeczkach też dobry pomysł, żeby w powiększeniu zobaczyć jak jest wydrapane. Dobry dostęp i ciekawe zbiory ma Skansen w Nowym Sączu. Ciekawa jestem też oddziału na Podegrodziu.

      Usuń