Grosz do grosza, aż uzbiera się kokosza....
Mam Sonatę Kromskiego!
Dla niewtajemniczonych- Kromski&Sons http://www.kromski.com/ to przodujący Polski producent narzędzi do przędzenia oraz tkania, wraz ze wszystkimi dodatkami obejmującymi tą działalność rzemieślniczą.
Powoli, powoli wyłaniają się inni, za co trzymam kciuki i ochoczo śledzę, bo jednoznacznie oznacza to, że na kołowrotki i krosna jest popyt. Posiadanie zabytku jest miłe, niestety zabytek ten często nie nadaje się już do płynnej pracy.
Więc nowe.
Ceny Kromski ma ciężkie, jak ciężki jest chleb w tym kraju, ale warte tego co się płaci. Głównie chodzi tutaj o wykonanie. Elementy są do siebie idealnie dopasowane. "Ruchome" śruby, a więc te z mechanizmów do składania sprzętu, są ukryte w toczonych bolcach. Nie ma wyszczypień, zadziorów, wystających śrubek. Dbałość o detal, np. w naprzemiennym układzie szprych o różnym toczeniu, miło zaskakuje.
Kołowrotek jest stabilny, zarówno w konstrukcji jak i w swojej wadze. Na prawdę kawał dobrej roboty. Tak dobrej że zwraca to uwagę wśród tego co trafia nam na co dzień do rąk.
Co lepsze, Sonata posiada torbę. Można kołowrotek złożyć na pół, założyć na plecy (torba ma szelki), i iść prząść w świat. Może się skuszę....
Nie bez powodu wybrałam ten model. Ma dwa pedałki, a więc jest "lepszy" do przyswojenia dla mózgu w pracy przędzenia, no i chyba najczęściej wybierany- choć ocena sprzętu jest wysoce indywidualna.
Zauważam u siebie syndrom "ojca śpiącej królewny". Muszę mieć wszystkie kołowrotki! To jakiś absurdalny ciąg do zbierania. Nie ważne że nie będę na nich pracować. Chcę! Chcę! Schowam je wszystkie w piwnicy i będę na nie patrzeć.
W samej pracy Sonata jest jak każdy inny kołowrotek. Szpula, skrzydełka, kółko, pedał i wio. Kręć się, kręć. Chwalę się głównie dlatego, że jest to fachowo i pięknie wykonany przedmiot. A porównam go zdjęciowo z moim staruszkiem.
Staruszek w nowosądeckiem nazywany jest "wózkiem".
Wózek dostałam od babci i nie posiadam wystarczająco cierpliwości by poradzić sobie z wyregulowaniem hamulca i naciągu. Mam uprzejmych, którzy na pewno wszystko by pokazali i wytłumaczyli jak krowie na rowie, niestety żeby dziadka wpakować w autko i zawieź na wycieczkę, czasu już brak.
Dziadziunio u Kromskich byłby typu Prelude.
Jest już tak wysuszony, że aż lekki, w jednej nóżce złapał go robak i po wielu zimowaniach na strychu jakby się wypaczył. chodzi głównie o element z wrzecionem.
I w wykonaniu, to on nadawał ocenę Sonacie, bo w tym zabytkowym modelu, większość elementów jest na wpust. Nie ma śrub, pojawiają się tylko drobne gwoździki. Toczenia i dopasowania są bezbłędne, bez przesady i ze smakiem.
Ale dość ględzenia. Oto zdjęcia (a z pracy, jak już usiądę, postaram się nakręcić filmik i wrzucić na facebooka https://www.facebook.com/tworysztuki).
Jeśli chcesz powiększyć zdjęcie, kliknij na nie.
Sonata:
Dziadek:
Macie tak że zakochujecie się w przedmiotach?....
Obrastasz w sprzęty :D zazdroszczę, ale tak pozytywnie ciesząc się z Tobą. Sama wiem jak to jest kiedy przychodzi paczka, jak serce wali jak młot, a kartony otwiera się prawie na bezdechu.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko że te sprzęty siedzą nieużywane po kątach, bo wiecznie jest coś pilniejszego. Ale tak, pudło rozszarpałam jak harpia.
Usuń