piątek, 14 sierpnia 2015

Książka- Moda; historia mody od XVIIIw. do XXw.

Kocham modę. Poświęcam ogrom czasu na przeglądanie ubiorów w książkach, w telewizji, w internetowych albumach, w muzeach... Nie śledzę jednak z tak zapartym tchem mody współczesnej, a dawną.


Zresztą, kto nie lubi mody dawnej? Każdy z jakąś ciekawością zagląda do starych rycin, przystaje przed witryną muzealną. Czy jest jakaś kobieta, która nie chciała by przymierzyć krynoliny, turniury? Sprawdzić się w gorsecie?


Moda- historia mody od XVIII wieku do XX wieku. Kolekcja Instytutu Ubioru w Kioto, wydawnictwa Taschen z 2002 roku, została mi pożyczona. Wypatrzyłam ją na półce, będąc na proszonej herbacie. Najwyraźniej właściciela rozbawił mój błysk w oku i wilczy ząb na wardze, bo książka została mi użyczona na czas nieokreślony. 
Oddałam już ją. Miałam obawy, że za bardzo się do niej przywiąże, a tym samym będę ją przetrzymywać w nieskończoność, nie mogąc się z nią rozstać (książka leżała na wierzchu i co jakiś czas była leniwie kartkowana, czemu towarzyszyły westchnięcia i zawieszanie się w czasoprzestrzeni).


Wystawa, jej rozmiar i klasa eksponatów, to jak została zaplanowana jest czymś niesamowitym. Potrzebowała bym wiele dni sam na sam w salach i korytarzach, gdzie prezentowane były stroje. To jak została ułożona, a później opisana w opasłym tomisku Taschena budzi zachwyt i żal, że polskie wystawiennictwo to jakaś źle oświetlona kicha, gdzie jedno leży na drugim, lub całkiem odwrotnie, jeden eksponat pod jedną ścianą lśni, skierowaną na niego punktowo jarzeniówką.

Książka przenosi na wystawę, do innego świata, kartka po kartce przechodząc od sukni, do płaszczy, od fraku do szlafroka.


Wydanie w sposób ogólny porusza każdą tematykę dotyczącą stroju i pojęcia z nim związane, zarówno w języku z jakiego się wywodzi, jak i w tłumaczeniu polskim, dla lepszego zrozumienia (a dla mnie lepszego rozwinięcia tematu w dalszych poszukiwaniach). Opisy, terminy, historia pochodzenia, dokładna data powstania, czasem nawet wymienieni są byli właściciele stroju.


A detal? Detal w tej książce jest najważniejszy. Zdjęcia umożliwiają liczenie nici wątku i osnowy na centymetr kwadratowy. Linie ruchu nici w hafcie, ilość koralików w zawiązce kwiatu na staniku, liczbę plisek na czepku. Można wpatrywać się w nieskończoność i nie nudzić się.


Opisy i zdjęcia to nie tylko pełne stroje i to co na nie się składa, to również surowe produkty. Koronki, tkaniny, pióra, nawet drewno (w wachlarzach, laseczkach, stelażach, realizacjach z XXw). Jest w książce wszystko co dotyczy tematu, uzmysławiając że wystawa Instytutu była doskonale kompletna, wyczerpująca temat, a co najlepsze- nie nudna.


Strasznie się silę by opisać i zareklamować tą książkę, ale wydaje mi się to bezcelowe. Wykrzykniki i ochy zakłócają jedynie odbiór ilustracji. Identycznie jest z samą książką. Do jej studiowania potrzebny był cisza, absolutnie pokończone robótki- żeby nic innego nie kołatało się po głowie i czas. Tej książki nie da się i nie można czytać na szybko. To katalog, do którego wraca się i wraca na godzinę, czasem ponad i mimo że kartkuje się ją kolejny raz od początku, natrafia się na coś innego, albo znów z lubością przygląda się tej samej fotografii. 
Mogła bym skasować cały swój tekst i pozostawić jedynie zdjęcia, byście się sami ustosunkowali. Jestem pewna, że ochy z wykrzyknikami i tak się pojawią.

Absolutnie muszę ją mieć na własność. Jeśli kochasz modę dawną, to kochasz też tą książkę. Taschen wypuścił na rynek kolejne jajeczko feberge ze swojej drukarni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz