niedziela, 12 lipca 2015

Wełna zgrzebna z drum cartera- strzyża wiosna 2015.

Od razu pochwalę się zdjęciem ze wczorajszego z jarmarku św.Małgorzaty w Nowym Sączu, który spędziłam w towarzystwie cudownej Małgosi, prządki i tkaczki z Nowego Sącza. To dowód na to że pracuję! Ciągle i bez wytchnienia.


Z niezłomnym uporem działam w temacie runa owczego. Cały czas kręcę, jeśli nie w wiadrze żeby wyprać, nie na drumie żeby wyczesać, to na wrzecionie i w końcu na kołowrotku. Najintensywniej jednak na drumie, by stworzyć odpowiednie pasmo czesanki, a dokładniej błamu zgrzebnego. Całkowicie odrzuciłam w kąt gręple ręczne, przestały wystarczać.

Z ogromną radością muszę przyznać, że nie jestem w stanie przygotować żadnej większej oferty z pakietu przygotowanych wełen, ponieważ wszystkie rozchodzą mi się po prządkach i rękodzielniczkach z najbliższego otoczenia, natychmiast po ukręceniu. Niektórych nawet nie wsadzam w etykietę bo prosto z ręki idą na warsztat.
Niesamowicie cieszy mnie fakt, że wełna jest tak poszukiwanym towarem, który od razu zmienia się w piękne produkty. Do tego tylu ludzi podziela mój zachwyt nad naturalną paletą bieli, kremów i brązów z szarościami, jakie oferuje owca.


Nie ukrywam i ze smutkiem sama przed sobą przyznaję, że liczyłam na mniej pracy. Lub inaczej... Ilość pracy się zgadza, to z czas jaki pochłania rozjechał mi się kalkulacyjnie. Co innego w wolnej chwili iść dokręcić dla siebie bo zabrakło singla w robótce, a co innego kręcić, ściągać i podawać słysząc że mało!
Jestem przez to w siódmym niebie. Nie chodzi tylko o możliwość zarobku, ale fakt, że produkt spod mojej ręki spełnia oczekiwania pewnych osób.


Błamy z mojego drumka mają rozmiar 20cm szerokości i 100cm długości. Wagowo jest to zawsze 50g. Oczywiście można dokręcić nawet do 150g, ale jest to zależne od typu runa i wymaga mocnego ugniatania na igłach szczotką. Nad to z grubszej gorzej się wyciąga podczas przędzenia i nie jest ona w takim stanie w ogóle przydatna do filcowania.


Zaskakująco jednak, mimo wagi 50g, czesanka jest zwarta. Na zdjęciu powyżej barwna owca górska uniesiona "pod niebo" by uchwycić możliwe prześwity. Ku mojej satysfakcji, bark takowych w ilościach zniechęcających.
Sposobem dobrego rozłożenia włosia na drumie jest podawanie runa w małych ilościach zgodnie z "pójściem włosa z igłą", czyli wprost, równolegle do ruchu walca. Zahaczanie prostopadle będzie tworzyć na igłach U, które przy wyciąganiu haczą o siebie ciągnąc zbitą i większą porcję pod skręt przędzy.
Na pewno Ameryki nie odkryłam, ale jeśli ktoś jest początkujący, mam nadzieję że moja wskazówka od razu usprawni pracę.
Wielu pewnie opadną ręce i krzykną chórem "dziewczyno, ty chyba zwariowałaś, że przygotowujesz czesanki ręcznie na sprzedaż!". Zwariowałam. Kompletnie. Mam hopla i już. Nie ma znaczenia jak wiele potrzeba pracy w przygotowaniu wszystkiego od ręcznej strzyży, ręcznego prania, ręcznego przebierania i rozciągania, aż do ręcznego czesania. Znaczenie ma za to to, że każdy etap przeszedł przez te ręce i za każdym razem był kontrolowany jakościowo, z czasem udoskonalany technicznie.
Przede mną kolejne podciąganie się w umiejętności przędzenia, a później tkactwa.

A z pomniejszych rezultatów urządzania sobie karuzel na drumie:


Wszystkie trzy to polska barwna owca górska, od czerni, przez brązy, aż do mieszanki kolorów. Ostatni błam tak się nam spodobał, że zaczęłam go szukać w połączeniu różnych owiec. Najlepiej współpracuje brąz polskiej owcy górskiej z misz maszem rasowym czarnogłówki z bergschafem. Gorzej w dotyku z czystym bergschafem, mimo że mikronowo powinny bardziej do siebie pasować.

Na druma trafia jeszcze wyżej wspomniana mieszanka czarnogłówki z bergschafem (mieszanka rasowa tych dwóch owiec, nie mieszanka runa), czysty bergschaf, merynos i jagnię czarnogłówki. Nie mam ani grama rozciągniętej czystej czarnogłówki by móc ją ukręcić.
Poniżej bergschaf.


A z miłą chęcią pozbędę się z warsztatu 1kg merynosa (28zł) i 0,5kg jagnięcia czarnogłówki (18zł). Oba wyprane, ale nie przebrane i nie rozciągnięte. Mają sladowe ilości zabrudzenia roślinnego, niestety jagnię jest dość nieumiejętnie strzyżone- posiada dużo mechanicznych krócic.



5 komentarzy:

  1. O, to chętnie zgłaszam się po pół kilo runa z jagnięcia czarnogłówki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie imprezy tak blisko gdybym wiedziała to bym Was odwiedziła :P
    Co do druma trochę czasu schodzi zanim wychodzą na ładne wełenki. To nie jest tak jakby się myślało, że tu wrzucisz kudły, a z drugiej strony wyciągniesz od razu ładnie ułożony płat wełny. Trzeba się nakręcić trochę i jeszcze na wstępie przygotować wszystko należycie. Czasochłonne to to.
    PS. Ostatnio nie wyrabiam z praniem surowej wełny i piorę w potoku po pracy. Przy suszy przynajmniej nie martwię się o wodę ze studni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja od początku biegam z wiadrami do potoku, mam taki przerób że rodzice padli by na zawał stojąc przy liczniku na wodę. Teraz to już śmigam z drumem tak, że na oko ściągam 50g, ale tak, trzeba dobrze porozciągać przed czesaniem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie kupiłabym ten kilogram merynosa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety już sprzedany. Poszedł od ręki.

    OdpowiedzUsuń