Jedną z
niewielu pozytywnych rzeczy jakie zaszczepiły we mnie studia, to regularne
łażenie po muzeach.
Nie robię
tego "przy okazji", ale nie raz specjalnie pokonuje po parę setek
kilometrów by coś oglądnąć na żywo.
Ostatnio wyrwało
mnie do Sanoka by pokontemplować tamtejszy zbiór Ikon (o nich może osobno).
Beksiński był przy okazji, bo... po prostu tam jest.
Z każdą
kolejną salą Ikon, rosło jednak we mnie napięcie. Beksiński. Beksiński. Piętro
wyżej jest TEN Beksiński.
Zawsze mocno
przeżywałam jego obrazy, bo czytam go tak jak sama maluje- we fragmentach. Bo
były to historie jakim mogłam sama nadawać temu malarstwu, szukając ich w
siebie samej. Bo przedstawia treści pozornie niezrozumiałe, ale siedzące gdzieś
we wnętrzu każdego z nas. Ten wiercący się niepokój. Wręcz strach który
rozwiera szeroko oczy i każe patrzeć, patrzeć i patrzeć.
Jakież było
moje rozczarowanie...
Pomijam 37
stopniowy upał i to, że na 3 piętrze zamku szukałam tylko miejsca by na chwilę
gdzieś usiąść, przez co pierwsza sala wymagała powrotu w zwiedzaniu (sale są
klimatyzowane, ale podróż i dłuższy już spacer po salach z Ikonami dał mi w
kość).
Nie było
oczekiwanego przeze mnie wow...
Wystawa
zorganizowana jest wzorowo. Obrazy wiszą na dobrej wysokości, kierunek
zwiedzania jest płynny i nie zmusza do kluczenia czy powrotów (czego
nienawidzę). Doskonałe, niemęczące oświetlenie. Idealne zestawienie. Nawet
przerywanie malarstwa fotografiami było spójne.
Ale gdzie
treść?
Y, 2005
ostatni obraz artysty, ukończony w dniu jego śmierci
21.02.2005
Potrzebowałam
dłuższej chwili by zrozumieć, że to nie Beksiński mnie zawiódł, ale to ja na
niego inaczej patrze. Na wszystko patrze inaczej.
Beksiński
pierwszy raz zawładnął moim umysłem ponad 12 lat temu. Od tego czasu zmieniło
się wszystko. Przede wszystkim to jak ja sama maluje i to czego sama szukam w
malarstwie innych.
To już nie
przyjmowanie obrazu takim jakim jest, ale mozolne studium.
Kiedyś nie
rozumiałam siedzących na ławkach w muzeum zwiedzających, wpatrujących się cały
czas mojego zwiedzania w jeden tylko obraz.
Obecnie sama
tak robię. To studiowanie tylko jednego fragmentu. Szukanie duktu pędzla,
mieszania pigmentu, podłoża, łączenia się farb.
Technika,
nie sam wizerunek.
Wyłapałam to
oglądając zdjęcia z całego muzeum. Ikony fotografowałam również
fragmentarycznie, szukając techniki.
AA79, 1979
fragment
AE75, 1975
fragment
AE80, 1980
fragment
L9, 2003
fragment
(zatłuczcie mnie, ale nie przepisałam danych obrazu, prawdopodobnie portret czytającego wujka z początków lat świadomej twórczości)
Największym
plusem zwiedzania tej ekspozycji, była możliwość prześledzenia etapów rozwoju
artysty, gdyż muzeum wystawia również jego szkice od lat dziecięcych, aż po
koniec twórczości.
Zaliczyłam
też szok i największy komplement od Kasieńki, kiedy pochylałyśmy się nad
gablotą z rysunkami, a siostra stwierdziła "o! też takie kiedyś
rysowałaś."
Muzeum
Historyczne na Zamku Królewskim w Sanoku jest miejscem obowiązkowym do
zwiedzenia.
Chciała bym,
żeby choć co druga wystawa była tak zorganizowana i tak prowadzona.
Jedź i sam
przekonaj się jak działa na Ciebie Beksiński.
Czy opowiada
Ci historię, czy wciąga w strukturę.
Beksiński, źródło: http://ksiazki.onet.pl/beksinscy-portret-podwojny-historia-dwoch-niezwyklych-jednostek/zl942
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz